Dla Wiktorii,
za niezliczoną ilość inspiracji
i nasze wieczorne rozmowy
Beta: Fia
Amelia Halloway była najzwyklejszą nastolatką. Chodziła do zwykłej szkoły, mieszkała w zwykłym domu i miała zwykłych znajomych. Odkąd ukończyła jedenaście lat, uczęszczała do szkoły Candon dla dziewcząt, która znajdowała się dwie ulice od mieszkania jej wujka przy Lawford Road. Rodzice Amelii zginęli, gdy miała zaledwie dwa latka i od tego czasu mieszkała z jedyną rodziną, jaka jej pozostała. John Parkins nigdy nie planował mieć dzieci, chciał się poświęcić własnej karierze, ale córkę siostry pokochał całym sercem. Posyłał ją do najlepszych szkół, pojawiał się na każdym przedstawieniu i zawsze ją wspierał, jak tylko mógł. Amelia była za to wdzięczna i bez problemu postrzegała go jako swojego rodzica. Jej życie było zadziwiająco spokojne.
Tak więc, gdy obudziła się w kolejny
zwykły dzień, nie spodziewała się niczego niezwykłego. Jak bardzo się myliła.
Obudziła się, słysząc
nawoływanie wujka z dołu.
– Mia, śniadanie!
Było piętnaście
po siódmej, a ona i tak była już mocno
spóźniona. Ledwo przytomna wyszła spod ciepłej kołdry i spojrzała za okno.
Kolejny ponury dzień z dużą szansą na ulewę. Można się było
do tego przyzwyczaić, mieszkając w Londynie od tylu lat. Po paru
nieudanych próbach udało jej się podnieść z łózka i chwiejnym krokiem zejść po
schodach bez większych urazów. Poczuła z kuchni zapach naleśników. John
przyrządzał je w każde jej urodziny, a jako że dzisiaj Amelia kończyła
siedemnaście lat, spodziewała się podwójnej porcji. I nie zawiodła się – większość
blatu kuchennego pokrywały talerze pełne naleśników przyozdobionych każdą
możliwą polewą. Amelia zaśmiała się cicho na widok wujka w różowym fartuchu,
który kupiła mu na Walentynki. Spojrzał na nią niewinnie. Widząc jego
zadowoloną minę, poczuła wyrzuty sumienia w związku z tym, co dzisiaj planowała
po szkole.
– Witaj, solenizantko!
– krzyknął radośnie i objął ją mocno. – Wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc.
Amelia uwielbiała jego
prostolinijność. Objęła ramionami szyję wujka, wdychając mieszankę drogich
perfum i naleśników. Pachniał jak dom. Odsunęła się szybko, nie chcąc się
rozkleić w tak piękny poranek. Usiadła przy stole i sięgnęła po pierwszy
stos naleśników. Była pewna, że na koniec wyląduje z głową w toalecie, ale
miała to gdzieś. Tylko raz się kończyło siedemnaście lat.
– Jestem zdziwiony, że
jeszcze nie urwałaś mi głowy za brak prezentu – powiedział John z lekkim
uśmiechem na twarzy. – Gdy byłaś mała, wydawałaś się całkowicie do tego zdolna.
– Nie martw się, nie
zapomniałam. Po prostu uznałam, że warto zaczekać, zanim urwę ci głowę. Jak
potem znajdę prezent?
John roześmiał się i
zmierzwił jej włosy, zanim zdążyła uciec.
– Dostaniesz go jutro u
mechanika. – puścił jej oko.
– Dzisiaj mam aż trzy castingi, a ty plany z koleżankami. Przypomnij mi, gdzie
idziecie?
Amelia przełknęła ślinę
i powoli odłożyła szklankę, zwlekając z odpowiedzią. Nie lubiła go okłamywać i
zawsze starała się tego unikać
– Jaden wyciąga mnie do
kina – odpowiedziała, starając się nie patrzeć mu w oczy. – Tylko ona, ja i
paru znajomych ze szkoły.
Wyciągnął z kieszeni
piętnaście funtów i położył na stole obok prawie pustego talerza. Wróciły
wyrzuty sumienia.
– Baw się dobrze i bądź
pod telefonem.
Pokiwała głową i spojrzała na zegarek. Widelec
wypadł jej z dłoni i z głośnym trzaskiem uderzył o talerz.
7:42.
Zerwała się z krzesła,
przełykając w biegu ostatni kęs naleśnika i popędziła do pokoju. Mniej więcej dziesięć
minut później była gotowa. Włosy spięła w elegancki kok, na twarz nałożyła
delikatny makijaż i założyła specjalnie przygotowaną na tę okazję
czarną, obcisłą sukienkę, którą dostała od Jaden na święta. W momencie, gdy ją
zobaczyła, była pewna, że nigdy jej nie założy, ale dzisiejszy dzień był
wyjątkowy. Przyjrzała się sobie w podłużnym lustrze wiszącym na ścianie.
Musiała przyznać – wyglądała całkiem porządnie. Ciemne włosy, których kolor
wahał się między czernią a brązem, chorobliwie blada skóra i wąskie usta.
Z tym makijażem wyglądała niemal niebezpiecznie.
Do kieszeni wsadziła zegarek
ojca, jedyne, co jej po nim zostało. Już dawno nie działał, a wieko było
lekko zniszczone, ale Amelia lubiła mieć część jego zawsze
przy sobie. Poza tym zawsze podobał jej się symbol wyryty z tyłu zegarka.
Niejednokrotnie próbowała go znaleźć w sieci, ale bez powodzenia. Pytała nawet
Johna, ale on też nie miał pojęcia. Najwidoczniej był to tylko projekt jej
ojca. Narzuciła płaszcz na
ramiona i wybiegła z domu. Na szczęście nie padało.
W momencie, gdy przekroczyła próg szkoły,
rozległ się dzwonek ogłaszający rozpoczęcie zajęć. Amelia westchnęła cicho.
Miała nadzieje spotkać się z Jaden przed lekcjami, a teraz nie miała innej
opcji, jak tylko wejść do zapełniającej się klasy.
Historię miała z niezwykle nieprzyjemną nauczycielką, która z wielką satysfakcją by ją zatrzymała po lekcjach, gdyby spóźniła się choćby minutę. John przyzwyczaił się już do ciągłych telefonów od dyrektora w sprawie kolejnego przewinienia, które zdaniem pani Surrey powinno zakończyć się wydaleniem ze szkoły. Dlatego dzisiaj Amelia postanowiła zachowywać się nienagannie, aby nie dać jej żadnego powodu do niezadowolenia. Już od początku czuła na sobie jej podejrzliwe spojrzenie, ale starała się to zignorować, uporczywie wpatrując się w notatki na ławce.
Historię miała z niezwykle nieprzyjemną nauczycielką, która z wielką satysfakcją by ją zatrzymała po lekcjach, gdyby spóźniła się choćby minutę. John przyzwyczaił się już do ciągłych telefonów od dyrektora w sprawie kolejnego przewinienia, które zdaniem pani Surrey powinno zakończyć się wydaleniem ze szkoły. Dlatego dzisiaj Amelia postanowiła zachowywać się nienagannie, aby nie dać jej żadnego powodu do niezadowolenia. Już od początku czuła na sobie jej podejrzliwe spojrzenie, ale starała się to zignorować, uporczywie wpatrując się w notatki na ławce.
– Psst.
Amelia odwróciła się
powoli, upewniając się, że wzrok pani Surrey jest skupiony gdzie indziej. Ławkę
za nią siedziała Emily Snow, królowa szkoły i znienawidzona przez Amelię cheerlederką. Emily miała w sobie wszystko, czym Amelia gardziła
i po prostu nie było między nimi szansy na coś innego niż czysta pogarda.
– Halloway, chyba ci
się budynki pomyliły – szepnęła z zadowolonym uśmiechem na twarzy. Och, jak
bardzo miała ochotę wbić jej pięść prosto w nierówne zęby. – Do klubu nocnego
to na pasach w lewo.
– Więc może mnie tam
pokierujesz, Emily? Wydaje się, że znasz drogę.
Jej uśmiech zgasł jak
przepalona żarówka.
– Zobaczmy, co myśli o
tym pani Surrey.
I zanim Amelia zdążyła
ją powstrzymać, Emily uniosła wysoko dłoń. Zamarła. To mogło zepsuć wszystko.
Nauczycielka na pewno nie przegapi okazji wysłania jej do
dyrektora.
– Tak, panno Snow?
Amelia zacisnęła dłonie
w pięści.
– Proszę pani, Amelia
ma na sobie nieprzepisową sukienkę. Statut szkoły wyraźnie stwierdza, że
minimalna długość to do kolan.
Amelia wypuściła
gwałtownie powietrze z płuc. Całkowicie zapomniała o tym głupim przepisie. Gdy
podniosła wzrok, chcąc zobaczyć reakcję pani Surray, była pewna, że jest
skończona.
– Ma pani całkowitą
rację, panno Snow – nauczycielka przerwała i podeszła powoli do ławki. –
Szlaban dzisiaj po lekcjach, panno Halloway. Upewnię się również, że dyrektor o
tym usłyszy. Może to cię oduczy łamania przepisów.
I odeszła.
Amelia trzęsła się z
wściekłości, próbując otworzyć szafkę. Już po raz trzeci źle wycelowała kluczem
w otwór. Miała ochotę wyrwać drzwiczki z zawiasami. Jaden w ogóle nie pomagała.
Przez kolejne trzy lekcje narzekała, że teraz będzie musiała iść na imprezę
sama i jak jej najlepsza przyjaciółka mogła ją tak wystawić. Amelia w końcu nie
wytrzymała.
– Myślisz, że ja
prosiłam o ten szlaban?! – krzyknęła odrobinę zbyt głośno. Parę osób na
korytarzu odwróciło się w ich kierunku, ale ona nie zwracała na to uwagi. – Po
prostu zapomniałam! Surrey zawsze znajdzie powód, żeby mnie wysłać do dyrektora
i dobrze o tym wiesz!
Uderzyła mocno pięścią
w szafkę, której w końcu nie udało się otworzyć i ruszyła korytarzem, nie
zwracając uwagi na to, dokąd idzie.
Weszła na stołówkę i
podeszła do stanowiska z jedzeniem. Wciąż była pełna
po śniadaniu, więc wzięła tylko szklankę mleka i ruszyła ku stolikowi w rogu pomieszczenia.
Nie z powodu nieśmiałości, ale był to stolik najbardziej oddalony od Emily i
jej tępych koleżanek. A jako że Amelia wciąż nie mogła się pozbyć chęci
uduszenia jej gołymi rękami, uznała, że lepiej utrzymać pewien dystans. Na jej
nieszczęście, idąc ku stolikowi, nie zauważyła wystawionej nogi jednej z
koleżanek Emily. Runęła na ziemię. Jak w zwolnionym tempie uderzyła o podłogę, lądując
centralnie na tacy z mlekiem.
Potrzebowała chwili,
żeby odzyskać ostrość wzroku. Mocno uderzyła głową o twarde panele. Pierwsze,
co usłyszała, to głośny śmiech Emily, a zaraz po niej każdego na stołówce.
Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Uniosła się powoli, opierając się na
łokciach, spoglądając na całkowicie zniszczoną sukienkę. Cała się trzęsła z
furii, a po policzkach spływały jej łzy. Spróbowała wstać, ale powstrzymał ją
przeszywający ból w kostce. Najwyraźniej ją skręciła.
Zebrała się w niej cała
nienawiść, jaką posiadała, skierowana prosto w Emily i jej koleżanki. I nagle,
ot tak, jakby wszystkie blaty zostały wcześniej oblane benzyną, stanęły w płomieniach.
Każdy stół stał w ogniu. Śmiechy przerodziły się w krzyki. Amelia siedziała
nieruchoma jak posąg. Co się właśnie stało?
Wszyscy uczniowie jak
jeden mąż, zerwali się z krzeseł i zaczęli przepychać się ku wyjściu. Amelia
starała się po raz kolejny się podnieść, ignorując ból w kostce, ale tłum był
tak gęsty, że nie była nawet w stanie się odwrócić. Jako że stołówka była
niewielka, a okna zablokowane, coraz trudniej się oddychało.
Gdy większość uczniów wybiegła już z sali, rozległ się alarm przeciwpożarowy. Hałas był okropny. Amelia chwyciła stojące w pobliżu krzesło i podciągnęła się. Już tylko ona została w pomieszczeniu. Ogień był wszędzie. Chwiejnym krokiem ruszyła do wyjścia. Dym robił się coraz gęstszy. Amelia nie miała pojęcia, w którym kierunku pójść, z każdej strony otaczały ją płomienie. Zgięła się w pół, nabierając w usta dużą ilość dymu. Dotarło do niej, że umrze. Nie dotrze do wyjścia i umrze od zatrucia dwutlenkiem węgla w obskurnej szkolnej stołówce dla dziewcząt. Opadła na podłogę, nie mając już siły utrzymać się w pionie. Robiła się senna. Jak przez mgłę przypomniała sobie głos wychowawcy podczas ćwiczeń pożarowych. Większości ludzi nie zabija ogień, a dym. Wtedy Amelia nie zwracała na to większej uwagi, zbyt zajęta rozmową z Jaden.
W końcu takiej zwykłej dziewczynie jak ona nigdy nie przydarzyłoby się coś takiego.
Gdy większość uczniów wybiegła już z sali, rozległ się alarm przeciwpożarowy. Hałas był okropny. Amelia chwyciła stojące w pobliżu krzesło i podciągnęła się. Już tylko ona została w pomieszczeniu. Ogień był wszędzie. Chwiejnym krokiem ruszyła do wyjścia. Dym robił się coraz gęstszy. Amelia nie miała pojęcia, w którym kierunku pójść, z każdej strony otaczały ją płomienie. Zgięła się w pół, nabierając w usta dużą ilość dymu. Dotarło do niej, że umrze. Nie dotrze do wyjścia i umrze od zatrucia dwutlenkiem węgla w obskurnej szkolnej stołówce dla dziewcząt. Opadła na podłogę, nie mając już siły utrzymać się w pionie. Robiła się senna. Jak przez mgłę przypomniała sobie głos wychowawcy podczas ćwiczeń pożarowych. Większości ludzi nie zabija ogień, a dym. Wtedy Amelia nie zwracała na to większej uwagi, zbyt zajęta rozmową z Jaden.
W końcu takiej zwykłej dziewczynie jak ona nigdy nie przydarzyłoby się coś takiego.
-----------------
Z góry przepraszam za akapity - blogspot nie chciał współpracować i strasznie namieszał. Postaram się w drugim rozdziale to naprawić.
Dziękuję za dedykacje! <3
OdpowiedzUsuńI co? Czy to było takie trudne? :D W sensie założenie bloga.
Uwielbiam jej wujka! <3
Szczerze nie wiem, co tu pisać. Rozdział znam od dawna, dobrze go pamiętam nawet xd
Czekam na dwójkę i weny, weny, weny! I gibnij się z gerą to opiszemy ;*
Przyznam szczerze, że od wieków nie czytałam takich blogów. Na szczęście, tutaj zapowiada się dobrze i nie muszę pluć sobie w brodę, że zmarnowałam czas, który mogłam spożytkować lepiej.
OdpowiedzUsuńAnyway, jak wspomniałam, zapowiada się świetnie. Zwykła dziewczyna, znienawidzona królowa szkoły, najlepsza przyjaciółka, brakuje tylko chłopaka, w którym się podkochuje. XD Niby banał, ale lubię takie opowieści. Tym bardziej, że przez przypadek, nie wiadomo w jaki sposób podpaliły się wszystkie stoliki hihi.
Masz fajny styl, przystępny, łatwy w odbiorze. Czytając, nie męczyłam się, nie nudziłam, nie szukałam lepszego zajęcia. Dobrze, że masz betę, bo na chwilę obecną mam dość blogów, gdzie błąd na błędzie jest.
NO i polubiłam wujka Amelii! I Amelię również. Ciekawe, kto ją uratuje?
Ok, obserwuję i czekam na 2.
Mnóstwa weny życzę!
Pozdrawiam ciepło,
Clementia.
Ach, wiedziałam, że o czymś zapomniałam.
UsuńCo do akapitów, polecam do CSS'a wklepać ten kod: .post-body {text-indent:50px;}
Ten kod robi akapity po każdym enterze, więc problem akapitów będziesz miała z głowy. Mogę też dać kod, który zmieniałabyś w HTML'u w poście, ale wtedy musiałabyś go wklejać tyle razy, ile akapitów ci potrzeba, co jest mniej przyjemne i czasochłonne. :)
Już po nagłówku wiedziałam, że warto przeczytać wpis i się nie zawiodłam. Świetny początek i mam nadzieję, że wkrótce dodasz kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńhttp://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Na początku... Nakopię Ci za to, że skończyłaś w takim momencie, bo mam okropny niedosyt. Czytałam to dwa razy i nie mam dość, hah. Mam nadzieję, że szybko dodasz 2-gi rozdział, a nie jak ja ... od marca nic XD
OdpowiedzUsuńCóż.. Jak na razie zapowiada się super, uwielbiam taką treść, wspomnianą wyżej, królowa stołówki, przyjaciółka, zwykła dziewczyna, naprawdę. Brakuje mi jeszcze nadprzyrodzonych zdolności albo magii, haha. Poza tym naprawdę mi się podobało :3
Panna Swon przypomina mi w sumie pewną osobę z klasy, nie będę jej wymieniać z nazwiska, bo wiadomo o kogo mi chodzi, hah. Amelia jak na razie mi się podoba i mam nadzieję, że się to nie zmieni przez te rozdziały c:
Akapity u mnie są okej, wszystko widać i nic się nie miesza czy nie rozmazuje.
Wow :) Zajrzałam na twojego bloga z ciekawości i powiem ci że się opłaciło :P Rozdział jest fantastyczny <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPrzedstawiłaś idealnie relacje w żeńskiej klasie bo sama do takiej chodzę i wiem jakie to jest masakryczne ( obgadywane , wyśmiewanie, ciągłe plotki) :( :( Co do rozdziału widzę , że nasza Mia ma nadprzyrodzone zdolności :) Coś mi mówi że możliwe że wujek może o nich wiedzieć ^^^ Z natury jestem dociekliwa i zastanawiam sie nad tym symbolem na zegarkiem oraz nad tym jak zgineli rodzice głównej bohaterki o.O Może również posiadali magiczne moce :3 :3
Co do Emily bo jest skończoną szmata . Królowa która nie wiadomo kim jest :D Mam nadzieje że niedługo pojawi się nasz Romeo :D :D Co do bloga to brakuje mi zakładki (nie wiem jak się to mówi :) ) w której moglibyśmy przeczytać więcej o bohaterach :) Życzę weny i czekam na następny :) Całuję Patrycja :* :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz na moim blogu.
UsuńPrzyznam szczerze, iż na samym początku sądziłam, że będą to kolejne przygody jakiejś merysójki, co to spotyka swojego ukochanego bad boya i zakochuje się bezgranicznie. A jednak szybko przekonałam się, że, pomimo bardzo schematycznego i przepełnionego stereotypami opisu liceum, tekst ten wcale nie był nieprzyjemny w odbiorze. Wręcz przeciwnie, moje początkowe przeczucia kompletnie minęły się z rzeczywistością.
Wyłapałam kilka błędów, jedną literówkę, jakieś nieliczne powtórzenia, ale w oczy to nie raziło.
Myślałam, że będzie to zwykła obyczajówka, jednak plot twist na końcu sprawił, że moje mniemanie o opowiadaniu wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Na pewno zajrzę tutaj jeszcze nie raz!
PS Zakładka "Broken Pieces" nie działa.
[blogoslawienstwo-apokalipsy.blogspot.com]
Na początku bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu!
OdpowiedzUsuńZacznę od ślicznego szablonu. Niesamowicie podobają mi się barwy, no i jeszcze Zoey Deutch na nagłówku. Kocham, kocham, kocham!
Opowiadanie zaczyna się ciekawie. Od razu polubiłam Amelię i jej kochanego wujka. Masz świetny styl i umiesz budować akcję. Nie robisz żadnych błędów, przynajmniej żadnego nie znalazłam. Czego chcieć więcej? Już polubiłam Twojego bloga, od pierwszego rozdziału :)
Życzę weny i pozdrawiam,
Alex
Śliczny szablon, fajny pomysł i wykonanie, czekam z niecierpliwością na więcej :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę ciekawie. :D Tylko brakowało mi opisu tego symbolu na zegarku. ;) Mam przeczucie, że ten znak a związek z tajemniczymi mocami Amelii. (Btw. Plus za imię, tak jakoś mi się podoba. :D)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy!
(Zapraszam również do mnie. :> http://akazlasu.blogspot.com/)
Ciekawe, lekkie i przyjemne.
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że masz naprawdę dobry pomysł na tę hisorie i wszystko wprowadzasz.
Ciekawie również piszesz, chociaż brakuje mi opisów, które wręcz uwielbiam.
Mimo wszystko zyskujesz tworząc wspaniałe postacie i naprawdę jestem pod szczerym wrażeniem jej kreacji.
pozdrawiam serdecznie i zapraszam w wolnej chwili na:
http://mrok-wyobrazni.blogspot.com!
moje pierwsze autorskie opowiadanie.
Początkowo zapowiadało się banalnie - sierota wychowywana przez bogatego wuja (swoją drogą strasznie mi się spodobał jako postać), prestiżowa szkoła, kłótnia z popularną koleżanką... Ale w momencie wybuchu pożaru moja opinia diametralnie się zmieniła. Jestem ciekawa, o co dokładnie chodzi. No i intryguje mnie ten zegarek po ojcu...
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Shane West w nagłówku i moja buźka sama się szeroko uśmiecha do monitora. Przyznam się że zajrzałam tutaj z czystej ciekawości i zapewne zostanę na dłużej i jedyne co rozsądne mogę napisać iż Amelia na pewno zwyczajną nastolatką nie jest :)
OdpowiedzUsuń(http://raven-snake.blogspot.com)
Bardzo ciekawy rozdział. Ta Emily to wredna suka. Amelia jest w sumie spoko tylko szkoda, że nie jest blondynką XDDD Co do Josha? Jona? On jest w sumie fajny, podoba mi się jego nastawienie.
OdpowiedzUsuńHm... Coś mi się wydaje że Amelia jest czaroownicą. XD a znak na zegarku to będzie jakiś czarodziejski symbol! ;D
Uhuhu... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
Pozdrawiam i zapraszam:
http://swiatmordercow.blogspot.com/
Matko, cudowne. Nie dość, że nie zauważyłam żadnego błędu to interesujesz czytelnika treścią już od pierwszego rozdziału.
OdpowiedzUsuńNie lubię Emily, przyjaciółka Amelii też nie przypadła mi do gustu. Ma do niej problem o coś, co nie było jej winą i to jeszcze w urodziny. Serio, nie przypadła mi do gustu. Za to wujek Amelii jest taką pozytywną osobą... Mama nadzieję, że nie zrobisz z niego czarnego charakteru. Chyba bym tego nie przeżyła :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
http://wyjaca-do-ksiezyca.blogspot.com/
Wchodzę na Twojego bloga i co? Widzę piękny szablon i Zoey Deutch na nagłówku. Dziewczyno, wiesz jak chwycić mnie za serce.
OdpowiedzUsuńWujek Amelii zdaje się być bardzo pozytywną osobą, w przeciwieństwie do Emily, która jest uosobieniem tego wszystkiego, czego najbardziej nie lubię w ludziach.
Rozbudziłaś pożar ciekawości w mojej głowie, dlatego z niecierpliwością czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie.
Pozdrawiam,
Deea Keita